Kiedy rozmawiam z młodą kobietą, która właśnie postanowiła się rozwieść, nigdy nie mówię jej, że robi źle. Jest przecież dorosła. Potrafi myśleć. Pewnie spędziła wiele godzin zastanawiając się nad swoim życiem. Zresztą ona nie chce mojej rady, ponieważ decyzję już podjęła. Przyszła tylko zapytać, jak – w tej nowej sytuacji – radzić sobie z dziećmi.
Więc pytam ją tylko, czy już rozmawiała ze swoimi dziećmi, nawet jeżeli są całkiem małe... Pytam ją, czy jest pewna, że one dobrze zrozumiały, dlaczego taty nie ma w domu. Dorośli często mają błędne przekonanie, że dla dziecka nie jest to ważne, bo nie pyta, albo nie chce o tym rozmawiać. Małe dziecko może sprawiać wrażenie, że zupełnie go to nie interesuje... Tymczasem zdarzają mi się rozmowy z nastolatkami, które z całym przekonaniem twierdzą „mój ojciec odszedł od nas, gdy byłem bardzo mały, bo ja wtedy ciągle płakałem, co noc się darłem i on nie mógł tego wytrzymać”... Nikt mu przez tyle lat nie powiedział, że dorośli mieli jakieś swoje powody, żeby się rozstać. I człowiek dorasta, wiedząc, że rodzina się rozpadła, bo... był niegrzeczny... nie chciał sprzątać zabawek... nie lubił przedszkola...
Pytam ją jeszcze, co sprawiło, że wybrała kiedyś właśnie tego chłopaka? Co sprawiło, że zdecydowała się, żeby to właśnie on został ojcem jej dzieci..?
I zaczynamy wspominać te pierwsze dni i miesiące. Wspaniałe plany, wielkie marzenia i radość, że się zaczyna spełniać. Kupili działkę, urodziło się dziecko, zaczęli budować dom, urodziło się drugie dziecko, zmienili samochód na większy... Przybyło obowiązków. Zabiegani, zmęczeni, między źle położoną podłogą, szczepieniami, soczkami, krzywym parapetem i stałym brakiem pieniędzy zagubili gdzieś resztki dobrych uczuć. Nawet nie wiedzą, kto pierwszy i kiedy powiedział: „nie wiem dlaczego z tobą jestem!”
Zapatrzeni bezkrytycznie w złudny świat wszechobecnych reklam, młodzi ludzie chcieliby mieć taką samą wspaniałą miłość i rodzinę. Bo rodzina na filmie czy zdjęciu reklamowym jest idealna. Wszyscy są tak piękni, jak ich zęby, widoczne w szerokim uśmiechu, zęby, z którymi nigdy – wydaje się nam – nie trzeba było biegać do stomatologa...
A ich dzieci, radośnie uśmiechnięte, sympatyczne, na pewno są grzeczne, nigdy się nie przezywały i nigdy nie zdarzyło się im bić się do krwi o papierek, gdy cały pokój pełen zabawek... A nasze się biją, przezywają i chorują.
Najwięksi filozofowie mówią, że w życiu więcej jest kłopotów, niż radości, więcej chwil trudnych, niż beztroskich. I zalecają, żeby uczyć się trudnej sztuki cieszenia się drobiazgami, które tak naprawdę wcale drobiazgami nie są.
„Miłość cierpliwa jest...” Taka miłość to nie tylko stan fascynacji i zauroczenia drugim człowiekiem. Taka miłość to proces, który nigdy się nie kończy. Nawet, gdy człowiek ma 80 lat, ona jest. Ten proces to zwykłe, mało efektowne codzienne drobiazgi, podanie herbaty, dobre słowo, cierpliwe słuchanie, wspólne szukanie rady. Cierpliwości, tak jak miłości, trzeba się uczyć. Niezwykle cierpliwie, dzień po dniu, bo pośpiech i inne okoliczności życiowe sprawiają, że czasem nawet tych najbardziej kochanych traktujemy jak wrogów.
Opowiadam jej o zdjęciu, które widziałam w jednej z gazet: małżonkowie świętujący Brylantowe Gody. Dwie uśmiechnięte, pomarszczone twarze, cztery przytulone do siebie dłonie. I słowa męża: „zawsze chciałem, żeby Ona była wesoła i zadowolona.” I słowa żony: „czy było łatwo, czy trudno, dla mnie On był najważniejszy.” Tyle lat razem, że nawet imiona przestały być ważne. Jest tylko Ona i On. I ich miłość, która „nie szuka swego”.
I pytam ją jeszcze, czy będzie umiała, teraz, od razu, mówić swoim dzieciom, że ich ojciec jest najwspanialszym człowiekiem na świecie, że je bardzo kocha, że o nich myśli, nawet gdyby on nie znalazł czasu, by do nich zatelefonować. Bo dzieci mają prawo wiedzieć, że są ważne dla każdego z rodziców.
I cieszę się, gdy już zupełnie na koniec ona zauważa, że kilka wspólnych lat to zupełnie niewiele dla dwojga, którzy zaczynali od wielkiej miłości.
Nie mówię nic na temat jej decyzji. Ale chcę, żeby wiedziała, że czasem sąd unieważnia związek, zanim dwoje ludzi zdąży dorosnąć do swojej miłości.
Grażyna Domagała
|